Burzliwy tydzień

Minione pięć dni należało niewątpliwie do najbardziej zmiennych na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nerwowy poniedziałek zrodził obawy o powrót rynku niedźwiedzia na światowych parkietach. Z pomocą giełdowym bykom w porę przyszedł jednak szef EBC, który zadeklarował że jego instytucja dołoży wszelkich starań by utrzymać strefę euro. Ewidentnie słowa Mario Dragi’ego podziałały stymulująco i na globalne rynki akcji powróciły wzrosty. Do najsilniejszych należały rynki wschodzące, a wśród nich Brazylia (+4,3%) i Turcja (+4,2%). Nad kreską tydzień zakończyły także indeksy amerykańskie (+1,7%) oraz niemieckie (DAX +0,9%). Na tym tle, pomimo relatywnej atrakcyjności (biorąc pod uwagę analizę wskaźnikową), polska giełda wypadła dosyć blado. Indeks szerokiego rynku WIG stracił 0,53%, przy czym wskaźnik Blue chipów odnotował 0,46% straty.

W przekroju sektorowym, na przestrzeni minionych pięciu dni zainteresowaniem inwestorów cieszyły się przede wszystkim spółki surowcowe, których subindeks wzrósł w tym czasie o 2,9%. Do udanych tydzień mogą zaliczyć również posiadacze spółek budowlanych (+1,9%) oraz chemicznych (+1,0%). Pozostałe sektory zakończyły tydzień ze stratą, a najdotkliwiej ucierpiały te grupujące spółki energetyczne (-2,5%), mediowe (-2%) oraz deweloperskie (-1,6%)

W minionym tygodniu światło dzienne ujrzały dane o stanie polskiej gospodarki za czerwiec. Sprzedaż detaliczna w skali roku wzrosła o 6,4%, aczkolwiek była niższa niż oczekiwania analityków (konsensus na poziomie 9%), których apetyty najwyraźniej były wyostrzone z uwagi na tzw. efekt „Euro 2012”.  Gorzej niż szacunki prezentuje się także sytuacja na rynku pracy. Jego poziom w ubiegłym miesiącu wyniósł 12,4% wobec oczekiwanych 12,2%.

Z drugiej strony, rynkom pomagały dane z amerykańskiej ekonomii. Według wstępnych szacunków PKB za oceanem wzrosło w II kwartale 1,5% kw/kw w ujęciu annualizowanym, co okazało się zbliżone do konsensusu. Gwoli podsumowania, mając na uwadze ostatnie dane z tamtejszej gospodarki trudno doszukiwać się klarownych argumentów za natychmiastowym zaimplementowaniem kolejnej rundy luzowania ilościowego (tzw. QE3). Tym niemniej, ostatnie odczyty wskaźników wyprzedzających koniunkturę w gospodarkach rozwiniętych sugerują spadek aktywności wytwórczej, a to może sprawić, że ich banki centralne zaczną w końcu „drukować” pieniądze by uchronić kraje przed nawrotem recesji.